Simon Stålenhag – The Electric State

„The Electric State” to trzecia wydana powieść graficzna Simona Stålenhaga. Według oficjalnych źródeł, „The Electric State” nie jest powiązana z poprzednimi pracami tj. „Tales from the Loop” i „Things from The Flood„… niemniej jednak, nie sposób mieć wrażenie, że mogłaby to być kontynuacja albo jakaś wariacja znanego nam już świata. Tak czy inaczej w poniższym tekście (bez spoilerów), podzielę się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami dotyczącej „The Electric State”. Zapraszam.

Wydanie

„The Electric State” zostało ufundowane za pośrednictwem serwisu Kickstarter. Zbiórka wystartowała 5 Lipca 2017 roku, a zakończyła się 27 Lipca 2017.

Wydawnictwo ma ten sam format co jej poprzedniczki, czyli 25,9 x 28,7 cm. Jednak tym razem, gruba okładka mieście więcej, bo aż 143 strony. Dzięki temu w środku znajdziemy więcej rozkładanych ilustracji. Nowością jest też przedstawienie tekstu na czarnym, matowym papierze. Wygląda to bardzo estetycznie… do momentu pozostawienia pierwszych odcisków palców 😉

Nie będę rozpisywał się na temat grafik zawartych w wydawnictwie. Mi bardzo przypadły do gustu i tworzą wspaniałą całość razem z historią. Dodam tylko, że jest ich dużo więcej niż w poprzednich pracach.

Historię poprzedza fragment tekstu piosenki pt. „Love My Way”, wykonywanego przez zespół The Psychedelic Furs. Swoją drogą, utwór ten został również wykorzystany w filmie Call Me by Your Name, który zaczął (w ograniczony sposób) być wyświetlany w tym samym roku. Ciekawe czy ktoś kogoś zainspirował, czy to może totalny zbieg okoliczności.

Simon Stålenhag jest nie tylko artystą tworzącym wspaniałe grafiki i historie. Komponuje on również muzykę. Wydał on album, który jest swoistą ścieżką dźwiękową do „The Electric State”. Oddaje ona wspaniale klimat historii i zachęcam Ciebie do jej posłuchania podczas czytania tego tekstu.

O czym jest The Electric State

Akcja toczy się w latach dziewięćdziesiąt. Bohaterką historii jest nastoletnia Michelle i jej robot Skip. Razem przemierzają Stany Zjednoczone, które są wyniszczone wojną z wykorzystaniem gigantycznych drono-robotów i wysoko uzależniającą wirtualną rzeczywistością.

Narracja, podobnie jak w poprzednich wydawnictwach, to pomieszanie wspomnień Michelle oraz pewnego rodzaju wpisów/dziennika z jej podróży przez Stany.

Podróż rozpoczynamy na wiosnę 1997 roku, na pustyni Mojave. Poznajemy tam naszych bohaterów, którzy przemierzają wietrzną pustynię. Ona ma przy sobie przewieszoną strzelbę i plecak z zapasami, on ciągnie za soba kajak. Dzięki nim odkrywamy to co wydarzyło się w USA na przestrzeni kilku ostatnich lat.

Każda nowa lokacja którą odwiedzają, wiąże się z nowymi wspomnieniami czy poznaniem nowego fragmentu świata. A ten – nie jest tak kolorowy.

Dowiadujemy się o wojnie, która była całkiem inna niż wcześniejsze. Bitwy toczyły się z wykorzystaniem olbrzymich robotów, które sterowane były dzięki pilotom korzystających z wirtualnej rzeczywistości. Pomimo tego, że od zakończenia wojny minął jakiś czas (bliżej nieokreślony), to jej efekty nadal są mocno widoczne.

Jednym z efektów wojny, było rozwój technologi VR (virtual reality, rzeczywistość wirtualna). Technologia ta przenikła do życia codziennego. Wstępnie nie cieszyła się większą popularnością, ale wraz z rozwojem infrastruktury i kolejnymi aktualizacjami oprogramowania stała się nieodłącznym elementem życia. VR wykorzystywał procesy zachodzące w ludzkich mózgach wspomagane związkami chemicznymi oraz szybki przepływ danych. Technologia ta okazała się bardzo efektywna. Aż za bardzo. Wiele osób stało się od niej uzależnionych.

Wspólnie z Michelle i Skipem stajemy się świadkami jak technologia i uzależnienie wygrywa nad ludźmi.

Emocje i klimat

Jak dla mnie emocje, które wywołał u mnie TES są raczej ciężkie. Klimat, który Simon stworzył jest gęsty, mroczny i wzbudzający niepokój.

Pustka jest z jednym z wiodących uczuć, które u mnie wzbudziła ta lektura. Bohaterowie są pozostawieni sami sobie. Miejsca, które przemierzają są piękne i malownicze… ale jednocześnie pozbawione innych ludzi. Nawet jeżeli już widzimy na grafice jakiś samochód, czy w tekście przeczytamy o napotkanych ludziach nie zobaczymy ich.

Ze strony na stronę, miałem wrażenie, że w tej historii wszyscy przegraliśmy. Wojna niby została zakończona, ale jej efekty są chyba bardziej zabójcze niż ona sama. Ludzie zachłysnęli się technologią, bez żadnych obiekcji. Teraz jest już za późno. Zwątpienie wdarło się w życie wszystkich.

Wszędzie dookoła bije niepokój. Większość czasu miałem wrażenie, że zaraz coś się wydarzy, że coś złego spotka naszych bohaterów. Jest to kwestia klimatu świata wykreowanego przez autora.

TAS wzbudziła też we mnie pozytywne emocje. Troska, z którą Michelle opiekuje się Skipem jest godna podziwu. Jest to bardzo krzepiące i wyróżniające się w tak mrocznym świecie. Jest ona zdeterminowana i bardzo dzielna w swojej podróży. Nie odpuszcza, walczy cały czas aby dotrzeć do celu.

`Relacja ze Skipem była zainspirowana moją starszą siostrą, która opiekowała się mną po rozwodzie naszych rodziców. Była osiem lat starsza ode mnie i zajmowała się mną oraz moim starszym bratem. Chciałem ukazać tę miłość w książce, ale umiejscowić ją w bardzo mrocznym świecie. Jednak nie może być wszystko ponure i mroczne. Dla mnie musi pojawić się jakiś rodzaj nadzieji.

Fragment wywiadu z Simonem dla Digitaltrends.com, 20 Październik 2018

Jak The Electric State ma się do „Tajemnic Pętli” oraz „Tajemnic Powodzi”

Już po samym opisie fabuły znajdującym się na tyle książki, można wywnioskować, że jest to historia, która nie jest powiązana z wcześniejszymi pracami Simona. Akcja toczy się w innym kraju, jej bohaterem nie jest autor, a wydarzenia, które miały miejsce w stworzonym świcie, ni jak mają się do informacji znanych nam z Tajemnic Pętli czy Powodzi.

Moje poprzednie książki miały dużo więcej klimatu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, więcej tej niewinnej nostalgii z czasów dzieciństwa. W The Electric State chciałem zrobić coś co będzie dużo bardziej brudne i bardzie jo wyobcowanej kulturze młodzieżowej.

Fragment wywiadu z Simonem dla Digitaltrends.com, 20 Październik 2018

Trudno jednak jest uciec od wrażenia, że TES ma wiele wspólnego z poprzednimi pracami. Tutaj również mamy zaawansowaną technologię, która stała się normalnością. Narracja jest prowadzona w podobny sposób, a niektóre pomysły przywodzą mi na myśl rozwiązania znane z poprzednich wydawnictw. Może w pierwszej kolejności TES miał być amerykańską wersją Pętli, ale w wyniku prac i sukcesu pierwszej książki koncept zmienił się w to co otrzymaliśmy.

W każdym bądź razie, The Electric State mogę śmiało polecić pod kątem inspiracji dla prowadzenia Tajemnic Powodzi. Historia i klimat bardziej pasują mi do tego systemu.

Oczym jest więc The Electric State?
Dla mnie jest to historia o przetrwaniu. O przetrwaniu w świecie, który upadł. W świecie, który jet zniszczony przez technologię stworzoną przez nas. Technologię, którą sami stworzyliśmy.
Bohaterowie walczą nie tylko o fizyczne przetrwanie. Walczą z traumami z dzieciństwa, które ich ukształtowały i sprawiły, że są gdzie są.
Walczą o przetrwanie w świecie, który jest pusty, w świecie który się nimi nie interesuje.

Czy wartało?

Zdecydowanie tak

Widać tutaj jak styl Simona rozwinął się w ostatnich latach. Dotyczy to zarówno ilustracji jak i samej historii. Całość ma dużo poważniejszy ton niż wcześniejsze wydawnictwa, i pomimo tego, że The Electric State nie jest związany z Tajemnicami Pętli/Powodzi może stanowić kawał świetnej inspiracji.

Dodaj komentarz

Tagi