Simon Stålenhag – The Labyrinth

Jeżeli jeszcze tego nie zauważyliście, jestem fanem Simona Stalenhaga. Bardzo odpowiada mi estetyka i wrażliwość, którą operuje. Dlatego gdy Labyrinth trafił do mnie, miałem duże oczekiwania. Na pewno mnie nie zawiódł, ale spodziewałem się czegoś innego. Zapraszam do lektury moich przemyśleń na temat tego wydawnictwa.

Labirynt podobnie do poprzednich wydawnictw, jest wynikiem zbiórki na Kickstarterze. Rozpoczęła się ona 8 Października 2020, i zakończyła się sukcesem trzy tygodnie później. 9090 osób wsparło projekt na łączną kwotę blisko 1.9 miliona złotych.

Książka ma rozmiar swoich poprzedniczek, czyli 25,9 x 28,7 cm. Jest jednak najgrubsza bo liczy sobie 149 stron, a użyty papier jest dużo grubszy. Jeszcze jedna drobna rzecz dotycząca papieru. Jest on lekko lakierowany, dzięki czemu kolory są bardziej nasycone a nasza palce nie zostawiają już tak chętnie śladów. Nowością jest również grzbiet książki, który jest oklejony ozdobnym materiałem z nadrukiem. Autor wspomina, że praca nad Labiryntem zajęła mu około 2,5 roku.

The Labyrinth jest powieścią graficzną. Ilustracje są tutaj istotnym elementem prowadzenia historii. I oczywiście, że są na najwyższym poziomie. Widać że Simon rozwija się. Jego ilustracje są bardziej “gładkie” i dopracowane. Wiele z nich przedstawia puste przestrzenie, które oddają klimat całej historii. Nowością są sekwencyjne ilustracje, które niczym w komiksach przedstawiają rozwój jednej sceny na przestrzeni kilku grafik. Grafik jest bardzo dużo, samych rozkładówek jest 23. Dodatkowo do egzemplarza który otrzymałem były dołączone 3 wydrukowane grafiki, które mogą ozdobić ścianę.

Przygotowując ten tekst trafiłem na wywiad z Simonem, w którym wspomniał jak wygląda jego proces tworzenia. Wspomniał, że zazwyczaj na początku pojawia się kilka ilustracji do których później szuka większej historii. Dużą rolę gra też muzyka, która ma oddać atmosferę świata i zainspirować go do tworzenia historii. Warto tutaj napomknąć, że Simon stworzył ścieżkę dźwięków do The Labyrinth. I muszę przyznać, że słuchające jej podczas czytania można naprawdę zanurzyć się w świecie.

Jedną z inspiracji do Labiryntu był dla niego film Wojna Światów w reżyserii Stevena Spielberga z 2005 roku. Simon wspomniał, że oglądał go w kinie jako nastolatek i podczas seansu stwierdził, że nie chce widzieć zakończenia, obawiał się, że zepsuje ono film. Po wizycie w toalecie – nie wrócił na salę kinową. Jako czytelnik Labiryntu nie musisz się obawiać o zakończenie.

O czym jest The Labyrinth?

Historia opowiada o rutynowej ekspedycji na powierzchnię zniszczonej Ziemi. Towarzyszymy dwójce rodzeństwa Mattowi i Sigrid, który wyruszają pobrać próbki oraz zgromadzić nowe informacje o stanie wyniszczenia naszej planety. W tej wyprawie towarzyszy im Charlie, chłopiec, którym się opiekują a te parę dni spędzonych na powierzchni, mają pomóc mu w trudnym okresie dorastania.

Jest to post apokaliptyczna historia o zalanej kuchni… globalnej zagładzie widzianej oczami rodziny.

Fragment wywiadu z Simonem Stalenhagiem

Podczas tej wyprawy poznajemy historię świata oraz naszych bohaterów. Dowiadujemy się, że w pewnym bliżej nieokreślonym momencie w czasie (raczej bliska przyszłość lub alternatywna rzeczywistość) na Ziemii pojawiły się dziwne, lewitujące czarne kule. Emitowały one do atmosfery nieznane toksyny. Ludzkość zaczęła chorować i umierać na choroby, które były nam całkowicie obce. Ludzkość stanęła na progu wyginięcia.

Tak powstaje program stworzenia Kungshall. Ma to być podziemny, samowystarczalny kompleks, który pozwoli przetrwać naszemu gatunkowi. Tylko, że nie całemu… tylko wybrańcy, ze ściśle określonymi genami i umiejętnościami mogą się tam znaleźć. Oczywiście nie wszystkim się to podoba. Wygląda na to, że nie ma innego wyjścia. Aby odstraszyć ludzi w poszukiwaniu Kungshall, wojsko używa przemocy. Są przekonani, że to jedyne rozwiązanie.

Matt i Sigrid biorą udział w tworzeniu tego podziemnego kompleksu. Na krótko przed odizolowaniem go od reszty świata, poznają małego chłopca – Charliego. Otrzymują zgodę nad zabraniem go do kompleksu i opiekę nad nim.

Mija 7 lat, w czasie których ludzkość na powierzchni wymiera. Czarne kule zmieniają całkowicie florę i faunę. Światło słonecznie prawie nie dociera do powierzchni ziemi. Wszystko jest wymarłe. Kungshall funkcjonuje tak jak było zaprojektowane. Jest samo wystarczalne, każdy ma swoją rolę i obowiązki. Jednym z nich jest wyruszanie na powierzchnię do jednego z obiektów badawczych, aby pobrać próbki i obserwować zachodzące zmiany. Właśnie taka rutynowa ekspedycja, staje się areną na której decyzje podjęte w przeszłości będą mieć swoje konsekwencje.

Simon Stålenhag używa podobnego sposobu narracji jak w swoich poprzednich książkach. Są to wspomnienia Sigrid, która ze swojego punktu widzenia opisuje wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości. Dzięki temu można poczuć się jakby siedziała obok Ciebie i dzieliła się tymi momentami właśnie z Tobą. Tworzy to dosyć intymną atmosferę. Opisuje ona woje uczucia i przemyślenia. Czytając kolejne strony miałem wrażenie, że Sigrid powierza mi swoje tajemnice.

Emocje i klimat

Jest to bez wątpnienia najmroczniejsza historią jaką napisał do tej pory Simon Stålenhag. Nie ma co ukrywać, jest ciężko i mrocznie. Od pierwszej strony czuć powagę sytuacji. Pomimo tego, że nie wiemy o co dokładnie chodzi… wiemy, że nie ma żartów. Widzimy świat skąpany w mroku. Zniszczony, martwy… niedający szansy na przeżycie. Słuchamy o wydarzeniach, które do tego doprowadziły. O podejmowaniu ciężkich decyzji, o sytuacji bez wyjścia, o chęci przeżycia, o walce o życie… o śmierci. Jesteśmy świadkam walki o lepsze jutro. Bohaterowie próbują zapomnieć o przeszłości i strachu przed konsekwencjami swoich wyborów.

Czytając labirynt czułem w ustach popiół i suchotę. Czułem jak jestem uwięziony w ciasnym pomieszczeniu, jak liczy się każdy oddech. Czułem jak coś mono gnębi moje sumienie, jak nie daje mi spokoju. Nawet jak nic się nie dzieję, to w powietrzu wyczuwa się napięcie, które nie dawało mi chwili wytchnienia. Ciekawym doświadczeniem jest połączenie dwóch przedstawionych światów. Obiekt, w którym znajdują się nasi bohaterowie ma odwzorowywać bezpieczny dom. Jest pełen udogodnień, urządzeń i mebli, które mają zapewnić wygodę. Na zewnątrz znajduje się świat, który w żaden sposób nie jest bezpieczny. Przebywanie tam kończy się śmiercią.

Labirynth a gry fabularne?

Dobre pytanie. Simon odpowiedział, że Frea Ligan jest dobre w przenoszeniu jego twórczości na RPGi, więc nie wykluczył tego, ale brzmiało to raczej jako uprzejmość niż prawdziwa deklaracja.

Wydaje mi się, że koncept jest na tyle ciekawy aby odbyć w nim jakąś przygodę w klimatach survivalu czy horroru. Napięcie towarzyszy prawie na każdym kroku, więc mechanika stresu znana z Obcego sprawdziłaby się tutaj bardzo dobrze. Pomysł na przygodę w zamkniętym obiekcie w wyniku katastrofy wydaje się całkiem atrakcyjny, więc na pewno Labirynt może być inspiracją na kilka sesji.

Tytuł ten nie jest powiązany z Tajemnicami Pętli i Tajemnicami Powodzi, ale śmiało może stać się inspiracją do mrocznej przygody w jednym z tych systemów.

Czy wartało?

TAK

Historia jest wciągająca. Świat i jego bohaterowie są autentyczni. To w jaki sposób całość została przedstawiona (narracja oraz świetne grafiki) wygenerowały we mnie emocje, których (chyba) chciał twórca. Pomimo tego, że The Labyrinth stanowi osobne dzieło, to można wyobrazic, że przedstawiona historia mogła mieć miejsce w tym samym świecie co Tajemnice Pętli, Powodzi czy The Electric State. Przeczytałem go 2 razy i nie żałuję zainwestowanego czasu.

Dodaj komentarz

Tagi